niedziela, 10 kwietnia 2011

Miłe chwile w towarzystwie kropeczek

Jednego dnia piękne słońce, rower, spacerowanie i dobry humor a następnego zdziwienie i choroba. 

Już prawie pożegnałam moich mężczyzn do pracy i przedszkola, już myślami byłam  z powrotem w cieplutkim łóżeczku, już planowałam jak to sobie odpocznę bo właśnie tego mi brakowało. I właśnie wtedy przy ubieraniu przedszkolaka dostrzegłam dwie kropki na jego rączce. Pomyślałam co to...ze strachem zdjęłam mu piżamę i na plackach objawił mi się pełen zestaw kropek i kropeczek i wtedy już wiedziałam że nie odpocznę, że nici z wylegiwania się. Ospa a i owszem była w przedszkolu ale tak dawno, że już o niej zapomniałam. Trochę się zdziwiłam ale i przedszkolak był zdziwiony. Nic go nie boli a tu w domu siedzieć każą...
Na szczęście obyło się bez gorączki i mimo iż kropeczek bardzo dużo to jest całkiem spokojnie. Przymusowy pobyt w domu znowu nas do siebie bardzo zbliżyło. Już dawno nie byliśmy tyle dni w domu sam na sam. Nie ma pośpiechu bo i tak musimy siedzieć, nikt nas nie goni, nigdzie się nie wybieramy i jest baardzo fajnie. Prawdziwy slow life. Lepimy, rysujemy, bawimy się w strażaków i różne inne głupotki robimy, a  i nasz zielony ogródek powiększyliśmy o rzeżuchę. Jeszcze parę dni i skończy się te nasze całodzienne wspólne bytowanie, więc cieszę się każdą chwila póki mogę. Choroba która, oprócz kropeczek, jest praktycznie nie odczuwalna daje nam bardzo mile spędzony czas. 

Aż dziwne jak dobrze ta ospa na nas wpłynęła :)

1 komentarz:

  1. I dobrze, ze tak milo...! tyle czasu wspolnie spedzonego w taki wlasnie sposob a nie inny czasami wrecz wskazany... Moi chlopcy tez mieli, i jeden i drugi ale byli wtedy bardzo mali... :-) Pozdrawiam. M

    OdpowiedzUsuń