niedziela, 29 maja 2011

Dzisiaj na obiadokolację spagetti. Z mięsem mocno przysmażonym, raczej mało zdrowym. Uwielbiamy to danie ale jest to prawdopodobnie jedno z ostatnich takich przez najbliższe miesiące. Osobiście uważam, że wszystko smażone jest beee i karmiąc piersią przez co najmniej 3 miesiące będziemy wszystkie mięsa piec lub gotować. Nie chcę  maluszka już od małego faszerować byle czym. Szkoda tylko, że takie nawyki nie zostają nam na dłużej.
Mam jeszcze w zamiarze najeść się do bólu truskawek, bo potem nie będę ryzykować ;)

sobota, 28 maja 2011

Drzewko miłości

Drzewko miłości dostałam od synka na Dzień Mamy, oczywiście wręczenie prezentu poprzedziły tańce, rymowanki, piosenki. Nie będę pisać jaka jestem dumna i szczęśliwa bo każda Mama wie, jak wzrusza taki pierwszy w życiu przedszkolny występ tylko dla Niej.

piątek, 27 maja 2011

piracki przybornik

W ramach wyznawanych przeze mnie: recyklingu, nie wydawania pieniędzy na prawo i lewo i kreatywności pani domu :) powstał taki oto przybornik na łóżeczko. Przy pierwszym dzieciaczku nie był mi w ogóle potrzebny bo wówczas miałam małą półeczkę ale teraz półeczki nie mam i nie wyobrażam sobie jak w środku nocy będę musiała latać po pokoju i szukać chusteczek czy pampersów.
Powstał z mojego starego niebieskiego swetra, do środka można wrzucić np. jakieś gazetki. No i najważniejsze dwa "pirackie woreczki" na te najpotrzebniejsze przy pielęgnacji rzeczy. Ta czacha może nie jest zbyt niemowlęca ale trzeba pamiętać, że pokój należy też do trzylatka, który nie zgadza sie juz na zbytnie słodkości w swoim otoczeniu ;)

czwartek, 26 maja 2011

w końcu zakwitł :)

Ponad rok czekałam na te upragnione pączki. Mój ukochany już wiele razy chciał je, jak to nazwał patyki, wyrzucić. Jednak opłaciła się cierpliwość. Może nie wygląda zbyt okazale , prawdopodobnie brak nawożenia sprawił że nie obsypał sie kwiatami zbyt licznie, ale dla mnie jest piękny.

W sumie ten storczyk ma dla mnie teraz znaczenie symboliczne. Dzisiaj rozwinął się pierwszy pąk i uznaje to jako kwiat na dzień matki od mojego synka. Drugi pączek to będzie kwiatek od mojego drugiego synka, a jeszcze się nie rozwinął bo synek ciepli się w moim brzuszku. Idąc tym tropem gdy zakwitnie drugi pąk to powinnam urodzić :) Od przesądów jestem daleko ale taka mnie dziś myśl naszła :)


Wszystkim Mamą, w tym tej jedynej Mojej Mamie, życzę tego co najlepsze.

niedziela, 22 maja 2011

Co to dziś do picia Pani poda

Dzisiaj zapowiada się leniwie i gorąco. Moje chłopaki pojechały na wycieczkę trochę dalszą niż zwykle i niestety nie dostałam na nią zaproszenia. Mój stan już  mi nie pozwala na wojaże i tak to sobie siedzę sama w domu :) i się reeelaksuję.

A \na zdjęciu mój ulubiony dzbanek z Bolesławca. Uwielbiam naczynia z tego zakładu. Ich ceramika jest rękodziełem, jest oryginalna i po prostu dla mnie piękna. Mam dzbanki, kubki, miseczki i różne inne a gdy tylko coś mi się przypadkiem stłucze to lecę do Cepelii uzupełnić kuchenny asortyment. 

Ale chciałam w zasadzie napisać Wam co to dzisiaj sobie za orzeźwiającą herbatkę zrobiłam. Generalnie ostatnio piliśmy ciągle soki z kartonów ale gdy nadeszły cieplejsze dni okazało się, że dziennie tych soków nawet z 4 kartony mogliśmy wypić i trochę przestało sie to kalkulować. Zaczęliśmy więc robić w wielkim dzbanku wode z cytryną a dla dziecka niestety z dodatkiem cukru. Ale gdy woda nam się nudzi to w pogotowiu czeka herbatka, którą robię z samego rana ( 2 torebki owocowej, 1 torebka miętowej, troche cytryny) i gdy taka esencja się naparzy dolewam trochę zimnej wody z butelki. Przepyszna i orzeźwiająca a jaka tania :) Ale oczywiście wiadomo, że najlepiej pic samą wodę ;)

sobota, 21 maja 2011

to co bardzo lubie

 To co bardzo lubię to nasze prawie codzienne spacery po pracy. Ja i mój M jesteśmy aktywnymi ludźmi i daleko nam do wiecznego grilowania i leżenia brzuchem do góry ;) Pod tym względem to dobraliśmy sie idealnie. Co ważniejsze jesteśmy zwolennikami ruchu na świeżym powietrzu i nie ważne czy śniegi czy deszcze. Ja to już nie mogę się doczekać aż będę mogła zrobić kilka rundek wkoło parku. Gdy tylko urodziłam mojego pierworodnego synka przestały mnie zadowalać róże karnety na zaduszone sale i rozpoczęłam, a w zasadzie rozpoczęliśmy, etap rekreacji na łonie natury. Na szczęście dziecko wdało sie całkowicie w nas i za naszym przykładem biega i skacze ile mu sił starczy. Na szczęście numer dwa jest takie, że tatuś z synkiem się świetnie dogadują i nie ma mowy aby nie mieli dla siebie czasu. Ja to trochę jak taka księżniczka zawsze jestem za nimi w tyle. 

Moim skromnym zdaniem uważam, że niektóre kobiety za mało angażują swoich partnerów w wychowywanie dzieci a już zwłaszcza synów. Niestety rozumiem też, że wielu mężczyzn to bardzo oporna materia i jak raz im się kiedyś wpoiło, że tatuś to po pracy odpoczywa i chce mieć spokój, to teraz będzie trudno to zmienić.
Sami wybraliśmy się kiedyś ze znajomymi i dziećmi do parku i było nam bardzo głupio gdy tamten tatuś rozsiadł się na ławeczce  a mamusia musiała biegać za dzieckiem. Powstał pewien konflikt interesów bo to zwykle ja siedzę i przyglądam się jak chłopaki szaleją. Na szczęście jakoś daliśmy rade ale spacer należał do tych bardzo nieudanych. Wtedy zdałam sobie sprawę, że niektórzy nie potrafią aktywnie spędzać czasu a wyjście do parku to głównie tylko na ławkę i lody. Osobiście dziwię się jak młodzi ludzie mogą tak statycznie wychowywać dzieci ale z drugiej strony może mam zaburzony punkt widzenia, bo w sumie gdy dobierze się dwójka mało aktywnych i spokojnych ludzi to pewnie trudno wymagać aby dawali inny przykład swoim dzieciom. Byłoby to najpewniej mało naturalne.

Weekend zapowiada się pięknię więc życzę Wszystkim aby wchłonęli jak największą ilość świeżego powietrza :)

czwartek, 19 maja 2011

Hogg i takie tam inne


Im bliżej rozwiązania tym bardziej nie mogę się doczekać. Chciałabym przytulic i ucałować te małe dziecię, które teraz tak dzielnie uczestniczy ze mną dosłownie ze wszystkim. I tak jak w pierwszej ciąży byłam zlękniona i czytałam wyłącznie poradniki dla mam, tak teraz czuje spokój a wręcz pewność siebie. Mam ogromne przekonanie, że podołam w spełnianiu potrzeb noworodka i rezolutnego przedszkolaka a i może o sobie i mężu nie zapomnę. Nie wiem czy wpływ na to wszystko ma mój szybko kroczący do przodu wiek czy może oszlifowanie charakteru. Jestem jednak pewna, że to ja chcę kształtować moje dzieci i mam zamiar dawać im wszystko co najlepsze, według oczywiście schematów obowiązujących w naszej małej rodzince. Nie dam się zwieść kolorowym magazynom i wielkim producentom a nawet uznanym autorytetom pediatrii. Wspaniale mi z tym, bo mam wrażenie, że weszłam w taki etap iż wiem czego chcę i powolutku do tego dążę, szczególnie jeśli chodzi o sferę macierzyństwa. 

W pierwszej ciąży czytałam klasykę dla młodych mam a mianowicie "Język niemowląt" Tracy Hogg i uważam, że wtedy dużo mi ta książka dała. Teraz z niektórymi rzeczami się nie zgadzam ale jedno muszę autorce przyznać: w sposób bardzo konkretny pisze jak ważny jest szacunek do dziecka od pierwszych jego chwil. Każdy kto nie uznaje tego typu książek powinien się przemóc i chociaż pod tym kontem  ją przeczytać. Nie ma nic piękniejszego niż rodzice, którzy traktują swoje dziecko jak prawdziwą osobę, z należytym jej szacunkiem. Niestety po dziś dzień wiele babci jakoś zapomina o tym fakcie. Sama przypominam sobie jak wg. dobrotliwej babci mój pierworodny powinien zasypiać nie w ciszy ale co najmniej przy dzwięku telewizora czy rozmowy, bo w przeciwnym razie będzie potem problem. Ale gdy zapytałam owa babunię czy ona zaśnie przy grającym telewizorze to odpowiedziała, że absolutnie nie...ona musi mieć ciszę absolutną. Wykazała się więc dla mnie całkowitę nietolerancją dla drugiej osoby ale prawdopodobnie w oczach babci taki niemowlaczek nie ma praw ale musi się dostosowywać do otoczenia. Na szczęście wielu mądrych rodziców wie, że dzieci są różne i nie ma co wymagać od maluszków rzeczy niemożliwych a lepiej po prostu je kochać, wspierać i powoli popychać ku samodzielności.

środa, 18 maja 2011

tort czekoladowo wiśniowy

Na trzecie urodziny mojego synka zmobilizowałam się do zrobienia tortu. Niestety nie ozdobiłam go w całości masą plastyczna więc nie ma takiego super efektu. Wyrabianie tej masy jest bardzo męczące i trzeba włożyć w to dużo siły a ja raczej staram się teraz nie nadwyrężać. Z masy plastycznej zrobiłam jedynie zygzaka (dla niewtajemniczonych-tak nazywa się to autko). Tort powstawał w warunkach okropnego upału i po wyjęciu z lodówki praktycznie po 5 minutach już topniał. Termometr wskazywał w domu 29,5 stopnia. Ale najważniejsze jest to że smak tortu był po prostu wspaniały...tak tak...sama siebie zadziwiłam. Wiśnie z czekoladą i do tego wszystko niezbyt słodkie. No nie wiem jak to zrobiłam a mistrzem cukiernictwa to ja nie jestem.

Morał taki, że każdy może zrobić super pyszny tort :)

wtorek, 17 maja 2011

twórcza moc, apetyczna niemoc

Taki oto wieszaczek powstał w mojej "pracowni domowej" na zamówienie dla malutkiej dziewczynki, która lubuje się w różach. Jest słodziutki a tworzenie go sprawiło mi dużo radości. Zauważyłam, że  im bliżej porodu tym mam większy zapał i chęci do prac twórczych. Cieszy mnie to bo taka formę aktywności w domu to akurat bardzo lubię :)
Niestety niezbyt entuzjastycznie wygląda u mnie sprawa odżywiania. Na ostatnich badaniach wyszła lekka anemia, co mnie bardzo zdziwiło, bo ani w pierwszej ciąży ani w innych słabych okresach życia to mi się nie zdarzyło. Zawsze myślałam, że mam żelazną i nie do ruszenia morfologię. Jednak nie...Dobrze że to już finisz. Strasznie nie chce mi się kombinować z jedzeniem ale staram się jak mogę...wsuwam wszystko z dużą ilością żelaza i mam nadzieje, że po porodzie będę miała lepsze wyniki. A na zdjęciu poniżej sałatka z jogurtem i warzywami (wszystko co znalazłam w kuchni) i moje ulubione bułeczki z serem prosto z piekarnika.

czwartek, 12 maja 2011

botwinkowo mi

Uwielbiam zupe botwinkową, jest pyszna a i zdrowa podobno. Robię ją ze składników, które widać na zdjęciu + na koniec jogurt naturalny do talerza....mniam (no czasem dodam jeszcze kilka ziemniaczków). Kiedyś nie robiłam zup bo myślałam, że nie umiem i że to bardzo trudne aczkolwiek próby podejmowałam. Niestety moje wychodziły zawsze, jak to mówią w jednej reklamie, płaskie i bez smaku. Poszłam więc po poradę do babci i cioci, które to uchodzą za rodzinne guru kucharskie i szczycą się pysznymi i zdrowymi zupami. Wszystko pięknie ładnie ale niestety moje kucharskie guru bardzo mnie zawiodły, okazało się że obydwie stosują kosteczki, kuchareczki, vegetki bądź inne wspomagacze smaku. No i wyszedł sekret pysznego smaku ich zup. 

Ale uwaga nie załamujmy się...ja znalazłam sposób na smak zupy bez glutaminianu sodu czy czegoś tam jeszcze.

Nie ma się co oszukiwać zupę warto na czymś zrobić, np. na kości. Będą wtedy pięknie pływały tłuszczowe oczka ale no smaku to nam nie da. Same warzywa też smaku nie dadzą. Trzeba dodać przyprawy, niestety nie jest to takie proste bo trzeba je najpierw wszystkie mieć a potem dodać w odpowiednich proporcjach. I wtedy znalazłam w sklepie ze zdrową żywnością mały plastikowy słoiczek z napisem: bulion warzywny, a w składzie same przyprawy: pietruszka, koperek, oregano i jeszcze kilka...i nic poza tym...same suszone przyprawy. Dodaje do zupy 2 łyżki tego cudownego dla mnie specyfiku i wierzcie mi zupa ma smak, nawet powiedziałabym, że lepszy od kostkowej. Uważam że jest to super alternatywa dla tych wszystkich polepszaczy zupnych.

Zupy robię więc na tym bulioniku warzywnym no i czasem też na mięsie. Ja jestem raczej antymięsna ale chłop w domu lubi sobie zjeść. 

Dodam jeszcze że ten bulion warzywny widziałam też w jakimś supermarkecie obok kostek rosołowych i tym podobnych.

Na koniec spuentuje, że zupy są fajne i można w nich przemycić trochę warzyw dla dzieci. Niestety my się nimi nigdy nie najadamy :) więc jak jest tylko zupa na obiad to wiadomo, że za godzinę wszyscy będziemy głodni chodzić ;)

p.s mimo wszystko porcję żelaza z botwinki wszyscy ładnie wchłonelismy :)

poniedziałek, 2 maja 2011

Dni ciągną się leniwie. Są rodzinne zabawy i przyjacielskie spotkania. Pralka właśnie spiera z naszych ciuchów ślady ostatniego ogniska. Jak piękne są te wspólne chwile. Słucham Raz Dwa trzy i myślami odbiegam w niedaleka przyszłość. Ciesze się bardzo że w naszym życiu decydujemy się czasem na rzeczy nie do końca zdroworozsądkowe i że nie prześlepił nas materializm i że widzimy to co nie zawsze widoczne i ciesze się że są wśród nas ludzie życzliwi i nie chcą zawsze czegoś za coś i że wspaniale jest dawać tak po prostu...