Na jednym łóżku trzylatek owinięty kołdrą po szyje, na drugim łóżku trzymiesięczniak tak pyzaty jak księżyc w pełni...oto mój widok sprzed chwili. Tak sobie siedzę i patrzę na nich i patrze i patrzę, i nadziwić się nie mogę że można kochać tak, że już bardziej nie można. Zastanawiam się też czy ten strach i ta miłość może mieć kiedyś koniec. Chyba nie może i to mnie przeraża.
Ostatnimi czasy, podczas prac domowych i podczas urlopu i w każdej innej chwili oddawałam się roli matki z prawdziwego zdarzenia. Ta rola pochłonęła mnie całkowicie i prawdziwie. Podoba mi się to bardzo...i zaskakuje. :) Do tego Bóg zasłał na mnie cierpliwość anielską ;)
A z rzeczy bardziej przyziemnych. Nic nie pisałam na blogu bo mi się nie chciało. Było wiele ciekawych chwil którymi miałam ochotę się z Wami podzielić ale po prostu niemoc straszna...niemoc okrutna. Podczytywałam Wasze blogi codziennie...komentarzy jednak zero...niemoc absolutna.
Mam nadzieje że moja aktywność internetowa się trochę poprawi. W każdym razie pozdrawiam Was gorąco.
och ta cierpliwosc to prawdziwe blogoslawienstwo :)
OdpowiedzUsuńEeeee tam, nie ma nic ciekawszego niż czas z Dzieciakami:D
OdpowiedzUsuńdoskonale rozumiem ten zachwyt. sama nie mogę wyjść z podziwu jak można tak kochać drugą osobę. ach :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMilosc sie pewno nigdy nie skonczy a cierpliwosc anielska niech trwa jak najdluzej... :-) ja ostatnio z blogami rowniez mam zaleglosci, nie mam czasu i wiele razy jestem po prostu zmeczona, moze zima bedzie inaczej...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko Ciebie i dzieci. M
Ja też nieraz się dziwie tej miłości. Pojawia się w życiu człowieka mały brzdąc i od razu jest sie w stanie obdarzyć go mega wielką dawką miłości, która niwiadomo skąd sie wziela...magia
OdpowiedzUsuń